sobota, 9 czerwca 2012

Rozdział 19


 Znów mi się to śniło…
Małą rączka szarpnęła delikatnie ramię Lei. Leciutko, aczkolwiek wystarczająco, aby wyrwać dziewczynę ze snu. Brunetka niechętnie otworzyła powieki, po czym przetarła je dłonią. Ziewnęła przeciągle. Mrużąc oczy, liczyła na to, iż kontury przedmiotów wyostrzą się w ciemności.   
Pomieszczenie, które było jej małym azylem w siedzibie Członków Rady nie zmieniło się prawie wcale. Różnicę stanowiła tylko dziwna atmosfera, dzięki której pokój jak gdyby ożywał, stawał się przytulniejszy, mniej emanował odpychającym chłodem. Ów klimat wprowadziła Lea samą swoją obecnością, drobnymi, ledwie zauważalnymi zmianami – dodaniem jakiegoś kolorowego akcentu do pościeli, położeniem jaskrawej serwetki na stolik. Dziewczyna nie mogła pozbyć się kontrolującego ją lustra, ale doskonale poradziła sobie z ograniczeniem zasięgu fałszywego przedmiotu. Bukiet kwiatów o wymyślnie rozłożonych płatkach, przetykany długimi, rozcapierzonymi kłosami był idealnym rozwiązaniem.
- Słuchasz mnie?! – Krzyknęła mała, chcąc przypomnieć o swojej obecności. Lea spojrzała na nią zmęczonym wzorkiem. Obecność tej drobnej postaci zaczynała jej zawadzać, a co gorsza- denerwować.
Czy to normalne, że irytowała ją część własnej duszy?
Od wydarzeń rozgrywających się nad jeziorkiem minęło kilka dni. Mimo iż Mikołaj zasugerował wypoczynek dla nowych posiadaczy mocy żartobliwie, jego słowa znalazły odzwierciedlenie. Rita i Lea oraz, ku własnemu niedowierzaniu, Ignis mieli szansę na dostosowanie się do sytuacji, w jakiej aktualnie się znaleźli. Jednakże czas ten wykorzystywali nieco inaczej niż podpowiadała im Rada.
Mikołaj popadał w skrajności – raz miewał napady furii, zaś innym razem śmiał się sztucznie, drwiąc z błędu Wiosny. Rita często pytała, kiedy wreszcie zaczną się lekcje. Najwidoczniej była jedną z tych nielicznych, którzy nie przepadali za marnowaniem czasu. Z kolei Lea starała się poznawać swoją drugą część duszy, którą była ta mała, niepozorna dziewczynka o blond włosach. Istotą, której wystraszyła się tamtego dnia nad jeziorkiem. Istotą, dzięki której wypłynęła na powierzchnie i nie wpadła z powrotem do wody wraz z Mikołajem. Brunetka nazwała ją Wiki. Zastanawiała się, dlaczego jej druga połówka duszy przybrała właśnie taki kształt. Czemu wyglądała identycznie, jak dziewczynka ze snu? Lea chciała ją poznać, przekonać się czy była tą „dobrą”, czy tą „złą”. Czy miała zamiar skierować przeciwko niej całą swoją wiedzę, jaką o niej posiadała? Sprawić, że Lea będzie drżała na samą myśl o spotkaniu się z nią? Kusić do rzeczy, o jakich nigdy by nawet pomyślała? Popychać na błędne ścieżki?
Nienawidziła, gdy Wiki budziła się w środku nocy i niby cienkim, zalęknionym głosikiem oznajmiała, iż właśnie jej się „to” śniło. Odnosiła wówczas wrażenie, że mała się nią bawi, że jej strach był dla niej czymś satysfakcjonującym. A może Lea była przewrażliwiona?
Nie wiedziała, jak nastawiona była do niej Wiki, ale nie potrafiła wymazać z pamięci żadnego szczegółu z dręczącego snu i to wywoływało w niej lęk. Czuła niepokój, a jej nierównomierne bicie serca niepotrzebnie upewniało ją, iż kłębiło się w niej mnóstwo obaw. Odnosiła wrażenie, że cały ból, który znosiła dziewczynka nagle spadnie na nią.
***
Obdarzeni mocą postanowili, że nie wykorzystają swojego wolnego czasu do końca. Woleli zacząć oswajać się ze swoją nadprzyrodzoną siła, poznawać jej możliwości, ale też i ograniczenia. Być może była to zasługa ciągle upominającej Rity lub dwójka pozostałych sama uświadomiła sobie, iż każda zwłoka może przynieść niekoniecznie przyjemne skutki. Lea wraz z Ritą poinformowały Ilię o swoich zamiarach, co Wiosna przyjęła z zadowoleniem, a nawet uznaniem dla ich zapału. Mikołaj nie rezygnował z dołączenia do dziewczyn, aczkolwiek nie szczędził nikomu uszczypliwych uwag. Uznał, że skoro, chcąc, nie chcąc, tą moc posiadał, nie pozostanie bierny. Jednakże nikt nie miał prawa niczego od niego oczekiwać. Bogini odbierała jego warunki obojętnie, wręcz z lekceważeniem. Czy przewidywała jego przyszłe plany? Podejrzewała, aczkolwiek wiedziała, że na razie lepiej milczeć?
Gracek wraz z Melą również mieli uczestniczyć na treningach. Członkowie stwierdzili, iż powinni obserwować i być uważnymi tak jak ćwiczący, ponieważ kiedyś ich wiedza może pomóc doskonalącej się trójce. Kto wie czy tamci nie znajdą się w sytuacji, w której ów pomoc stanie się dla nich niezbędna?
Siedzieli w nieznanym im pomieszczeniu. Było prawie puste, gdyby nie kilka rozrzuconych na kamiennej posadzce twardych poduch o prostokątnym kształcie. Nierówności ścian zostały zakryte beżowymi zasłonami. Spod jednej przebijało się jasne światło. Sala nie należała do tych o małych rozmiarach, lecz jej wygląd świadczył o tym, iż potrzebowała zagospodarowania. Można by przypuszczać, że ktoś po prostu jeszcze jej nie urządził. Było w niej ponuro, a i atmosfera nie zachęcała przebywających do uśmiechu. Pięcioro gości czuło się niczym intruzi, jak gdyby pomieszczenie czekało na godniejszych przybyszy.
- Na początku potrzebujecie skupienia. Myślę, że w tym miejscu nie będzie problemu z koncentracją – oznajmiła Wiosna, prezentując wymownie salę.
- Chyba nie będziemy medytować? – Ściągnęła brwi Rita.
Ilia pokręciła przecząco głową, jej rysy na moment się wyostrzyły.
- Nie, ale będziecie musieli się nawzajem słyszeć – wyjaśniła, lecz dla pozostałych jej słowa nadal były niezrozumiałe, prawdopodobnie jeszcze bardziej niż na wstępie.
Większość spojrzała na nią, czekając na dalsze tłumaczenie. Mikołaj siedział na jednej z poduch i opierając się plecami o ścianę, spoglądał na Ilię. Bogini budziła w nim mieszane uczucia, choć ostatnio przeważała złość. Odnosił wrażenie, iż Pora Roku coś dla niego szykowała, ale z pewnością nie prezent, który by go uszczęśliwił. Zdawało mu się, iż teraz gdy przyprowadził Leę, wykonał zadanie, będzie posiadał więcej praw, a jego zdanie stanie się ważne. Tymczasem żadne z jego oczekiwać się nie spełniło, a i znaczył dla Członków mniej niż przed wyruszeniem na misję. Wszystko to stało się za sprawą Wiosny. Zawadzała mu. Nie pozwalała na swobodne działanie, ograniczała.
Była niczym chwast uszkadzający jego urodzajne pole planów.
On musiał go wyrwać.
Zniszczyć.
- Nie jestem w stanie nauczyć was wszystkiego. To zajęłoby całe lata. Jako że jesteście grupą, długo zastanawiałam się, jakie umiejętności dla was wybrać. W końcu zdecydowałam, że najpierw musicie znaleźć sposób komunikacji. Nie mam tu oczywiście na myśli nowoczesnych urządzeń, a przekazywanie myśli – zreasumowała bogini. Zmierzyła wzorkiem obecnych.
Gracek przybierał różne wyrazy twarzy. Być może rozmyślał nad tym, czy zrobił dobrze, rezygnując z mocy, czy też nie. Mela zastanawiała się nad czymś zupełnie innym, o czym świadczyły jej oczy utkwione w jednym punkcie. Lea i Rita rozważały wartość zdolności, zaś Mikołaj pozostał obojętny.
- Wyobraźcie sobie scenę walki. Chcecie sobie przekazać wiadomość, lecz nie może jej usłyszeć wróg. Zaznaczam, że każde z was jest zajęte walką – powiedziała bogini.
Ze względu na brak odzewu ze strony słuchaczy, ciągnęła dalej:
- Przekazywanie myśli jest proste. Wystarczy się skupić, pomyśleć, co chcecie komuś przekazać i koniec. – Klasnęła w dłonie. – Osoba, która ma odebrać wiadomość musi ją jak gdyby przyjąć. Na początku może wam to sprawiać niewielkie trudności, ale z czasem zaczniecie to robić prawie automatycznie. Najlepiej przyswoicie to sobie w praktyce – stwierdziła, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Możemy przekazywać sobie myśli wszędzie? – Zapytała Rita.
Ilia powoli kiwnęła głową, machając palcem wskazującym w stronę dziewczyny.
- Dobre pytanie. Stu procentową pewność będziecie mieli tylko wtedy, gdy znajdziecie się blisko siebie, oczywiście bez przesady, nie chodzi mi o odległość równą kilku centymetrom. Po prostu, jeśli chodzi o kilkaset kilometrów, mógłby być z tym problem. Wszystko zależy od tego, jak bardzo jest ważna ta informacja, jak bardzo chcecie ją przekazać – odpowiedziała. – Usiądźcie obok siebie – poprosiła. Jednak prośba ta skierowana była głównie do Mikołaja, który jako jedyny, siedział daleko od reszty. Chłopak wstał ociężale i zajął miejsce pomiędzy Ritą a Leą.
- Teraz po kolei spróbujcie przekazać wiadomości osobie znajdującej się obok was – rozkazała Ilia.
- Czy ktoś oprócz nas będzie to słyszał? – Upewniała się Lea.
- Nie, zaczynamy.
Jako pierwsza miała „odezwać się” Rita. Dziewczyna milczała przez chwilę, po czym spojrzała pytająco na bruneta. Ten wzruszył ramionami i pokręcił przecząco głową. Nic nie usłyszał.
- Przekaż mu to, co o nim myślisz. Taka wiadomość na pewno by doszła – odezwała się Wiki.
Lea nie odwróciła się w jej stronę.
- Cicho bądź – skarciła ją.
- Ktoś tu sobie nie radzi z własnym charakterkiem – zaśmiał się Ignis, choć ograniczył złośliwość do minimum.
- No weź, nie chcesz mu dopiec?! – Dziwiła się mała.
- Zamknijcie się obydwoje – burknęła Lea i zmieniła miejsce. Nie pomyślała o tym, iż dziewczynka uczyni to wraz z nią.
- Przestańcie! – Zniecierpliwiła się Wiosna. – Mikołaj, teraz ty.
„ Traktuje nas jak przedszkolaków.” – Chłopak skierował informację do Lei.
Dziewczyna usłyszała szum. W głowie jak gdyby kłębiło się mnóstwo głosów, które nakładały się na siebie. Brunetka musiała wyglądać na niepewną, bo dobiegł ją głos Ili:
- Przyjmij.
Jak, skoro przez te odgłosy nie mogła się kupić?! Zerknęła na mdłą, beżową zasłonę. Odniosła wrażenie, iż pod wpływem spokojnego materiału dźwięki ucichły. Być może nudna, brzydka tkanina podziała na nie usypiająco?
„ Póki co, na wyższym poziomie nie jesteśmy” – stwierdziła Lea i podzieliła się tą uwagą z Ignis. Przynajmniej tak jej się zdawało, lecz brunet nie potwierdził, że takowa wiadomość do niego dotarła.   
„ Słyszysz mnie?!” – Zirytowała się, aczkolwiek znów nie otrzymywała odpowiedzi.
- No powiedz mu coś, co naprawdę o nim myślisz – nalegała znudzona Wiki. Siedziała obok Lei po turecku i podpierała małymi dłońmi brodę. Wyglądała jak gdyby od dawana nie używała grzebienia. Jednakże ów nieład na głowie dodawała jej uroku. Lea z całych sił starała się ją ignorować, choć głos małej drażnił jej uszy.
„ Zaczynasz mnie wkurzać” – Rzuciła, zdenerwowana obojętną miną Mikołaja i wówczas znowu pojawiły się dziwne, nieprzyjemne szumy. Tym razem dziewczyna nie zastanawiała się zbyt długo, co powinna teraz uczynić.
„ Czemu? Przecież nic nie robię.” – Usłyszała głos chłopaka.
- A nie mówiłam? – Zapiszczała Wiki, klaszcząc w dłonie.
Lea spojrzała na nią zdziwiona. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że postąpiła według wskazówki dziewczyny. 
- Raz ci się udało – przyznała chłodno. Nie umiała się przekonać, co do Wiki. Nie mogła jeszcze dokładnie określić, jaki miała charakter. Bała się, iż gdy stanie się dla niej miła, dziewczynka wykorzysta to przeciwko niej. Nie mogła do tego dopuścić. Nie mogła pozwolić na to, aby Wiki nią kierowała.
- Kto wysłał wiadomość? – Odezwała się Ilia.
Rękę podnieśli Lea i Mikołaj.
- A komu udało się odebrać? – Zapytała ponownie.
Odpowiedź była taka sama, jak po pierwszym pytaniu. 
- Rita, spróbuj jeszcze raz. Skup się i przekaż komuś z nas, to co naprawdę chciałabyś powiedzieć – poprosiła bogini.
Rudowłosa prychnęła w duchu. Czuła się taka… żałosna. Nie umiała poradzić sobie z prostą rzeczą. Czy była aż tak słaba? Obiecała, że nie będzie się nad sobą użalała. Już raz tak robiła i przypłaciła za to życiem. Teraz chciała je odzyskać i zaplanować je tak, jak sobie wymarzyła. Do tego potrzebowała siły. Koniec z oddawaniem się w ręce kapryśnego losu. Od dziś to ona będzie decydowała o swoim życiu!
„ Trzeba się wziąć w garść” – przekazała. Zapomniała dokładnie określić adresata, toteż informacja rozeszła się do wszystkich posiadających w tym pomieszczeniu moc.    
- Jeszcze będziecie to trenować. Żeby nie marnować czasu możecie przesyłać sobie wiadomości przed snem, zamiast informować o zbiórkach w tradycyjny sposób, powiadomić się inaczej itp. Pamiętajcie o tym, że mamy niedużo czasu, nie możemy go nawet dokładnie określić, także im więcej będziecie ćwiczyć sami, tym więcej uda mi się was nauczyć – wyjaśniła Pora Roku. – Teraz czas na inną formę ćwiczeń.
Ilia nakazała, aby Lea zakryła oczy chustą, a Mikołaj ustał obok niej. Rita miała stanąć z dala od nich. Trening polegał na tym, by Ignis poruszał się obok brunetki, a ta za pomocą wskazówek Rity przekazywanych przy użyciu nowej umiejętności, uderzać tak, by nie trafić w Mikołaja. Wydawałoby się, że to banalnie proste, gdyby chłopak nie kręcił się na tyle zwinnie i cicho, iż Lea nie potrafiła określić jego położenia.
„ Jest za tobą, odwróć się delikatnie  lewo.” – Dobiegł ją głos Rity. Nawet nie zauważyła, że bez problemu potwierdziła przyjęcie informacji. Może rzeczywiście to nie było takie trudne?
Posłuchała rudowłosej. Wzięła rozmach i uderzyła w powietrze.
- Dobrze – pochwaliła Ilia. – Teraz niech Mikołaj będzie w ruchu. Ty, Rito, będziesz musiała ciągle informować Leę o zmianach.
„ Jest przed tobą.”
„ Schylił się. Obróć się w prawo, bo w każdej chwili może się podnieść i… Nie, czekaj, zostań w tej samej pozycji.”
Lea posłusznie wsłuchiwała się w porady zielonookiej i bezbłędnie wykorzystywała je praktyce. Rita była z siebie zadowolona. Jednak się jej udało.
- Po co słuchasz tego przemądrzałego rudzielca? – Zapytała z niesmakiem Wiki.
Lea nie mogła jej zobaczyć, ale po źródle dźwięku wnioskowała, że dziewczynka stała po jej lewej stronie.
- Cicho bądź! – Syknęła.
„Uderz.”
Lea przygotowała się do wykonania czynności i…
„ Stój!”
Jej ręka zatrzymała się tuż przed czubkiem nosa chłopaka.   
- No, no. Prawie wygrałem – podsumował to posunięcie.
„ Odwróć się.”
- W lewo.
Lea zrobiła ruch we wskazanym kierunku.
„ Co ty robisz?! Powiedziałam: odwróć się, a nie: przekręć się w lewą stronę.”
Dziewczyna zatrzymała się nieco zdumiona. Jak to? Przecież wyraźnie usłyszała: w lewo. Niech następnym razem zastanowi się, co mówi!
- Teraz w prawą.
Zaraz, zaraz. To nie był głos Rity! To… Wiki! Wstrętna kłamczucha! Lea chciała na nią nakrzyczeć, ale się opamiętała. Nie byłby to najodpowiedniejszy moment. Odetchnęła. Musiała być skupiona.
„ Mikołaj obraca się razem z tobą, na razie czekaj.”
Dziewczyna zatrzymała się. Jeszcze raz spróbowała zlokalizować położenie bruneta. Niestety, jej każda próba kończyła się porażką. Jak on to robił?
„ Jak będzie odpowiedni moment, odwrócisz się i uderzysz. Powiem ci kiedy.”
Lea czekała, ale nie otrzymywała żadnych wskazówek. Trochę się niecierpliwiła. Czuła się zagrożona, gdy nie wiedziała, jak blisko niej znajdował się Ignis.
„Trochę w prawo.”
- Nie, jednak stój.
„ No co ty?! Słuchasz mnie?! Rusz się!”
Lea zacisnęła pięść. Znów się pomyliła, lecz nic nie mogła na to poradzić. Momentami zlewały jej się głosy. Potrzebowała większej koncentracji, aczkolwiek obecność Wiki bardzo ją rozpraszała. Czasem czuła jej bliskość, co powodowało, że myliła ją z Mikołajem. Wtedy musiała powstrzymywać niekontrolowaną chęć działania bez rozkazu Rity.
„Teraz w lewo.”
„Nie tak bardzo.”
-Wróć do poprzedniej pozycji.
„Nie, nie, nie! Słuchaj mnie. W lewo!”
- No, obróć się bardziej.
-Jeszcze!
Niech ta Wiki się zamknie! Lea coś usłyszała, ale odgłosy były zbyt ciche, by je zrozumieć.
„ Mówiłaś coś, Rita?”
„ Tak, przygotuj się.”
- Uważaj.
„ Jeszcze chwila.”
- Już!
Wszystkie nakazy zostały przekazane tak szybko, że Lea bez namysłu uderzyła. Trach! Poczuła coś twardego. Zabolała ją ręka.
- Au, następnym razem nie robię za worek treningowy. O mało nie rozkwasiłaś mi nosa! – Skarżył się Mikołaj.
Brunetka zdjęła z opaskę oczu. Przez chwilę przyzwyczajała się do światła. Potem ujrzała przed sobą Ignis, trzymającego się za policzek.      
- Jesteś, aż tak niecierpliwa, że nie mogłaś zaczekać na moje pozwolenie? – Zaatakowała ją Rita.
- Nie moja wina – wymamrotała Lea, patrząc z wyrzutem na Wiki.
Mała również się jej przyglądała. Ku wściekłości brunetki – bez krzty skruchy.
- Na dzisiaj koniec – westchnęła Ilia. – Możecie iść.
Lea odetchnęła, po czym wyszła jako pierwsza. Po tym treningu dostrzegła słodki smak wolnych dni, które zakończyły się na jej własne życzenie.
- Idziemy na spacer? – Dopytywała radośnie Wiki jakby nie zauważyła niechęci Lei oraz jej irytacji.
***

Brunetka uznała wyjście za idealny pomysł. Miała szansę na spokojne przemyślenie wielu spraw, ponieważ Wiki, jako że pierwszy raz była na dworze, zachwycała się każdą napotkaną rzeczą. Często przystawała, żeby przyjrzeć się czemuś dokładniej. Tymczasem Lea przyspieszała kroku i dzięki temu sposobowi zostawała całkiem sama. Samotność była dla niej niczym wyzwolenie. Nigdy nie przypuszczała, iż można tęsknić z takim uczuciem. Teraz przekonała się, o tym na własnej skórze. A cisza… Cisza była jeszcze piękniejsza…
Pogoda miała prawdopodobnie problem z wyborem ubrania. Od samego rana zmieniała stroje od barwnych sukienek aż po bure szale. Najwidoczniej uznawała, że w każdej kreacji było jej nie do twarzy. Nie słuchała pochwał na temat swojego wyglądu. A przecież tyle razy wspominano, że w słonecznych barwach wyglądała najkorzystniej. I gdyby dodała do tego teraz swoją błękitną chustę! W takim połączeniu, bez obecności ozdób w postaci chmur, była olśniewająca. Lecz ona pokręciła przecząco głową i z powodu bezradności z jej modrych oczu trysnęły obfite łzy.
Lea spochmurniała, gdy poczuła na nosie zimne krople. Dobrze było odetchnąć świeżym powietrzem, być z dala od Członków Rady… Spojrzała na niebo. Nie zapowiadało się na mocną ulewę, toteż postanowiła przeczekać mżawkę w lesie.
Usiadła pod jednym z drzew. Po chwili dołączyła do niej Wiki, lecz była tak zmęczona, iż zasnęła oparta na ramieniu Lei. Brunetka z trudem powstrzymywała się przed tym, by się od niej nie odsunąć. Zdawała sobie sprawę, że wówczas mała zapewne by się obudziła, a byłaby to ostatnia rzecz, której w tej chwili pragnęła. Niewinny wyraz twarzy blondynki doprowadzał ją do furii. Jak można mieć w sobie tyle przebiegłości?
Dziewczyna rozmyślała nad umiejętnością, której dziś nauczyła ją Ilia. Czy rzeczywiście była tak bardzo przydatna? Nie mogła tego tak łatwo ocenić, bo kto wie jakie trudności czekały na grupę Rady? Na swojej drodze mogli spotkać wiele przeszkód lub zaledwie kilka. Wszystko zależało od tego, z kim będą musieli się zmierzyć, czy będą dobrze przygotowani… Leę ciekawiło, jakie inne zdolności przyswoją. Miała cichą nadzieję, że te kolejne przewyższą poziomem aktualną umiejętność. Ta wydawała się potrzebna, ale mało zjawiskowa. Brunetka liczyła na coś zaskakującego.
Ponadto pomyślała, że warto by było zasugerować lekcje walki. Przydałaby się nauka posługiwania mieczem, jak i pistoletem. Warta uwagi byłaby też samoobrona. W końcu wróg nie był znany. Niewiadomo, jaką bronią dysponował, z jakich czasów pochodził. Poza tym znajdowali się w takim świecie, w którym każda sztuka walki w pewnym stopniu by się przydawała.
Lea zastanawiała się, kiedy Członkowie Rady znów wyślą grupę do znalezienia kolejnego sojusznika. Minęło już trochę czasu odkąd odwiedzili Sininen. A podobno tak się spieszyli! Powoli zaczynała rozumieć drwiny Mikołaja.
Przestawało padać. Pogoda nie zakończyła rozpaczać, ale miała dość płakania. Teraz zakrywała opuchniętą od łez twarz szarymi chmurami. Oddychała głęboko, by uspokoić dygoczące ciało. Czyniła to głośno, prawie świszczała. Jej podmuch docierał aż pomiędzy liście drzew.
Zrobiło się chłodno, dlatego Lea szczelniej okryła się cienkim sweterkiem. Stwierdziła, że pora już wracać. Nie chciała marznąć ani też błąkać się po ciemku. Wolała uniknąć niespodzianek. Szturchnęła Wiki w ramię. Dziewczynka ziewnęła, mlasnęła, po czym ponownie zamknęła oczy. Brunetka wzruszyła ramionami. Nie, to nie. Nic na siłę. Karciła się w duchu, że cieszyła ją senność Wiki. Jeszcze wszystko zapeszy, nim zdąży się tym szczęściem napoić!
Wstała sama nieco niechętnie. Choć las nie różnił się niczym od innych zalesionych terenów, było tu całkiem przyjemnie. Starała się zachowywać możliwie cicho. Trzask! Ustała na suchą gałąź. Niech to diabli! Dlaczego im bardziej człowiek się stara, tym gorzej mu wychodzi?
Szła, nucąc melodię wymyślaną na poczekaniu. Otarła się o złamaną gałąź. Na jej spodniach została ciemna plama. Pochyliła się, aby ją zetrzeć, lecz efekt okazał się zupełnie inny, zdecydowanie niesatysfakcjonujący. Chciała iść dalej, ale na niewielkim wzniesieniu ujrzała poruszający się punkcik.
To chyba jakiś pies, pomyślała.
Przyjrzała się uważniej. Albo… Zmrużyła oczy. Albo wilk!
Poczuła się jakby ktoś uderzył ją w brzuch. Bezszelestnie podbiegła do najbliższego drzewa. Przylgnęła do jego pnia, chcąc niczym kameleon stać się niewidoczna. Oddychała szybko i płytko. Obawiała się, że każdy głębszy wdech mógłby być na tyle głośny, by przykuć uwagę zwierzęcia. Przypomniał jej się sen. Identyczna sceneria, identyczny wróg. Tyle, że Lea zamieniła się rolą z Wiki, która aktualnie smacznie chrapała pod jakimś krzakiem. Lea z trudem hamowała łzy. Bała się – to było najprostsze, a jednocześnie najtrafniejsze określenie. Bać się – mieściły się w tym wszystkie uczucia, przez które dziewczyna miała ochotę zemdleć. Zamknęła oczy, wyobrażała sobie ból, którego za chwilę miała doznać. To ją właśnie czekało. Cierpienie wiążące się z atakiem bestii. Szanse na ucieczkę wynosiły zero. Nie wierzyła, że zdołałaby wyjść z tego cało.
Delikatnie wychyliła głowę. Zwierzę znajdowało się teraz znacznie bliżej. Rozgarniało łapami ściółkę, wąchało podłoże, innym razem węszyło w powietrzu.                       
Musiał trafić na mój ślad – przebiegło Lei przez głowę.  
Gdy wilk znalazł się po lewej stronie drzewa, dziewczyna cicho przemknęła na prawą. Prześladowca zatrzymał się. Zaczął się skradać do jej poprzedniego ukrycia. I wtedy Lea rzuciła się biegiem w przeciwnym kierunku. Biegła na oślep. Nie musiała się odwracać. Wiedziała, że zwierzę podążało za nią. Słyszała, jak gałęzie chrzęszczą pod jego łapami.
Zaślepiona przerażeniem nie patrzyła pod nogi. Obraz rozmazywał się tworząc jedną, wielką, kolorową plamę. Zderzenia z drzewami unikała w ostatniej chwili. Nie miała pojęcia, jakim cudem utrzymywała jeszcze równowagę. Zdawało jej się, że posiadała serce w każdej części ciała. Wszystko w jej wnętrzu dudniło i łomotało. Miała ochotę wypluć palące płuca.
Coś szarpnęło ją za rozdartą nogawkę od spodni. Upadła, wrzeszcząc. Złapała leżący niedaleko kij i obróciła się, z rozmachem uderzając zwierzę w głowę. Wilk zawarczał. Potrząsnął łbem. Przeskoczył przez nią, a następnie zaczął wokół niej krążyć. Gdy znalazł się po jej prawej stronie, Lea usiłowała znów go uderzyć, lecz bestia zagryzła kij. Drżała. W każdej chwili mógł szarpnąć gałąź. Był silniejszy. Bez wątpienia zabiłby ją za pomocą jednego ruchu. Delikatnie poluźniła ucisk. Wilk ponownie zawarczał. Był gotowy do ataku, ale ona okazała się szybsza. W jednej sekundzie wznowiła silny uścisk, przewróciła zwierzę na plecy. Zacisnęła kij na jego gardle. Bestia charczała, drapała pazurami. Rozdzierała jej skórę. Lea płakała z bólu. Zaciskała zęby. Albo ona, albo on. Teraz nie mogła przegrać! Trzymała gałąź coraz słabiej, ale jej przeciwnik również opadał z sił. Gdy brunetka dostrzegła, iż wilk traci przytomność, puściła badyl i zaczęła uciekać. Nie dałaby rady zabić go jedynie za pomocą patyka, lecz zdobyła dużą przewagę. Zwierzę będzie musiało się trochę pozbierać. Międzyczasie ona znajdzie się już w bezpiecznym miejscu.
Rany piekły ją okropnie. Nie potrafiła wyzbyć się wrażenia, iż ktoś nadal rozdzierał jej skórę. Nie miała już siły biec, jednak nadmiar adrenaliny nie pozwalał jej się zatrzymać.
Łup!
Poślizgnęła się na mokrych liściach i z hukiem wpadła w małe zagłębienie. Przy okazji wleciała na kolący krzew, który przysporzył jej dodatkową porcję bólu. Nie mogła wstać. Kleiła się od brudu. Rany zostały zasklepione przez liście i grudki ziemi. Prawie się podniosła, gdy coś zasłoniło jej usta. Chciała to uderzyć, lecz została unieruchomiona. Odwróciła delikatnie głowę. Poraził ją piwny kolor oczu.         
- Na cztery wstajesz i uciekasz – usłyszała głęboki głos.
Chciała zapytać, czemu, lecz po chwili ujrzała zmierzającego w ich kierunku wilka. Zabiegi Lei wcale go nie skrzywdziły, nie osłabiły. Poczuła, że zbiera jej się na wymioty. Wkładała dużo wysiłku nawet w utrzymywanie głowy w pionie.  
 - Raz…
Chłopak mocniej przycisnął dziewczynę.
- Dwa…
Powoli przesuwał ją za siebie, nie spuszczając z oczu bestii. Lea wątpiła w to, czy uda się jej wstać.
- Trzy…
 Dziewczyna wzięła głęboki wdech.
- Cztery!
Nieznajomy odepchnął brunetkę i rzucił się na przeciwnika. Wcześniejsze obawy Lei stały się niepotrzebne, gdyż nogi poniosły ją niemalże same. Dziewczyna odwróciła się i za sobą zobaczyła turlające się po ziemi ciała. Wiedziała, że nie powinna zostawiać tam chłopaka samego. Ale, w czym on by mu pomogła, skoro sama ledwie była zdolna do wykonania ruchu?!
Poza tym sam się o to prosił, ona nie była niczemu winna. Przecież tylko by mu przeszkadzała… Poradzi sobie. W innym przypadku nie podejmowałby się takiego wyznania.
To naprawdę nie była jej winna!
***

Upadła niedaleko siedziby. Wierzyła, że ktoś w końcu wyjdzie jej szukać i zobaczy ją tu leżącą. Piekły ją rozcięcia i zadrapania, promieniowały stłuczone kończyny. Nie umiała się cieszyć z tego, iż udało jej się uciec. Niewyobrażalny ból doprowadzał do histerii, popadnięcia w chory stan. Pragnęła, by ktoś w tej chwili wbił nóż w jej serce. Żałowała, że nie miała siły na to, żeby się zabić. Nawet zwykłe wciągnięcie powietrza, którego teraz ogromnie potrzebowała, sprawiało, że milion ostrzy wbijało się w jej klatkę piersiową. Ułożyła się na wznak.
Coś zaszeleściło w jej kieszeni. Włożyła tam rękę. Wyciągnęła pomiętą kopertę. Skąd ona się tam wzięła?
Otworzyła ją drżącymi dłońmi. Leżąc z policzkiem przytkniętym do ziemi, zaczęła czytać:

Droga Leo!
Wybacz, że wcale się z Tobą nie kontaktowałem. Po ostatniej wyprawy musiałem nabrać sił i wszystko przemyśleć. Poza tym nie wiedziałem, dokąd się przeniosłaś. Nie mogłem przekazać tego listu osobiście, ponieważ nie chciałem natknąć się na Mikołaja. Mam nadzieję, że ten cały Ignis nie przewrócił Ci w głowie i nadal chcesz ze mną współpracować.
A teraz tak mniej chaotycznie. Wiem, że należysz do Członków Rady. Jednak liczę na to, iż to tylko przykrywka. Pamiętasz, co Ci o nich mówiłem, prawda? Nie ufaj im! Jeśli chcesz znów zamieszkać u mnie i być po mojej stronie, wystarczy, że oddzielisz swoją duszę od ciała. To nie jest trudne. Już kiedyś to zrobiłaś. Na pewno Ci się uda.  Musisz to jednak uczynić dyskretnie, aby Twoi obecni „przyjaciele” niczego nie podejrzewali.
Wiesz, gdzie mnie szukać. Czekam.
Maksymilian

Lea zmięła list. Po chwili otoczyła ją błoga ciemność i dziewczyna nareszcie poczuła ulgę. 

7 komentarzy:

  1. Ładnie wygląda (chociaż jak coś jest niebieskie, to u mnie od razu wskakuje do tej kategorii ^ ^ ).
    I jeszcze jest ten śliczny nagłówek ;)
    Za chwilkę zmienię link u siebie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że trafiłam w Twój gust, choć szablon na początku nie miał być niebieski. :)
      A w nagłówku się zakochałam i nie mogłam się powstrzymać. :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Witaj na blogspocie. Widzę, że tutaj szablon działa. Przydałoby się tylko rozjaśnić czcionkę w komentarzach, bo za nic nie da się przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blog tak naprawdę jeszcze nie jest do końca dopracowany. Zależało mi na tym, żeby mieć jako taki wygląd i móc już tutaj publikować nowe rozdziały. :)

      Usuń
  3. Jeeeej.! Łaaał, szablon. Nie wiem sama, czy w ślad za tobą nie pójść.. Hmm...

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj ;) W sumie dobrze cie rozumiem. widzę, ze zostawiłaś to powiadomienie na obu moich opowiadaniach. Jeżeli będziesz w stanie nadrobić All we wanted i czytać Requiem, to z chęcią ja również nadrobię rozdziały u ciebie, tylko będziesz musiała dać mi chwilę czasu, bo jest tego aż 19 i nie wykluczam że skończę dopiero po zakończeniu roku szkolnego. Thalia też człowiek i oceny poprawić musi ;D Z tego co widzę, piszesz długie notki, co mnie jak najbardziej cieszy. Na razie mogę cie pochwalić tylko za wyglądu bloga. Jest estetycznie i przyjemnie, a to najważniejsze.
    Zgadzasz sie na ten układ?
    Całuski! ;**
    [all-we-wanted]
    [requiem-to-the-love]

    OdpowiedzUsuń