Znów mi się to śniło…
Małą rączka szarpnęła delikatnie ramię Lei. Leciutko,
aczkolwiek wystarczająco, aby wyrwać dziewczynę ze snu. Brunetka niechętnie
otworzyła powieki, po czym przetarła je dłonią. Ziewnęła przeciągle. Mrużąc
oczy, liczyła na to, iż kontury przedmiotów wyostrzą się w ciemności.
Pomieszczenie, które było jej małym azylem w siedzibie Członków
Rady nie zmieniło się prawie wcale. Różnicę stanowiła tylko dziwna atmosfera,
dzięki której pokój jak gdyby ożywał, stawał się przytulniejszy, mniej emanował
odpychającym chłodem. Ów klimat wprowadziła Lea samą swoją obecnością,
drobnymi, ledwie zauważalnymi zmianami – dodaniem jakiegoś kolorowego akcentu
do pościeli, położeniem jaskrawej serwetki na stolik. Dziewczyna nie mogła
pozbyć się kontrolującego ją lustra, ale doskonale poradziła sobie z
ograniczeniem zasięgu fałszywego przedmiotu. Bukiet kwiatów o wymyślnie
rozłożonych płatkach, przetykany długimi, rozcapierzonymi kłosami był idealnym
rozwiązaniem.
- Słuchasz mnie?! – Krzyknęła mała, chcąc przypomnieć o
swojej obecności. Lea spojrzała na nią zmęczonym wzorkiem. Obecność tej drobnej
postaci zaczynała jej zawadzać, a co gorsza- denerwować.
Czy to normalne, że irytowała ją część własnej duszy?
Od wydarzeń rozgrywających się nad jeziorkiem minęło kilka
dni. Mimo iż Mikołaj zasugerował wypoczynek dla nowych posiadaczy mocy
żartobliwie, jego słowa znalazły odzwierciedlenie. Rita i Lea oraz, ku własnemu
niedowierzaniu, Ignis mieli szansę na dostosowanie się do sytuacji, w jakiej
aktualnie się znaleźli. Jednakże czas ten wykorzystywali nieco inaczej niż
podpowiadała im Rada.
Mikołaj popadał w skrajności – raz miewał napady furii, zaś
innym razem śmiał się sztucznie, drwiąc z błędu Wiosny. Rita często pytała,
kiedy wreszcie zaczną się lekcje. Najwidoczniej była jedną z tych nielicznych,
którzy nie przepadali za marnowaniem czasu. Z kolei Lea starała się poznawać
swoją drugą część duszy, którą była ta mała, niepozorna dziewczynka o blond
włosach. Istotą, której wystraszyła się tamtego dnia nad jeziorkiem. Istotą,
dzięki której wypłynęła na powierzchnie i nie wpadła z powrotem do wody wraz z
Mikołajem. Brunetka nazwała ją Wiki. Zastanawiała się, dlaczego jej druga
połówka duszy przybrała właśnie taki kształt. Czemu wyglądała identycznie, jak
dziewczynka ze snu? Lea chciała ją poznać, przekonać się czy była tą „dobrą”,
czy tą „złą”. Czy miała zamiar skierować przeciwko niej całą swoją wiedzę, jaką
o niej posiadała? Sprawić, że Lea będzie drżała na samą myśl o spotkaniu się z
nią? Kusić do rzeczy, o jakich nigdy by nawet pomyślała? Popychać na błędne
ścieżki?
Nienawidziła, gdy Wiki budziła się w środku nocy i niby
cienkim, zalęknionym głosikiem oznajmiała, iż właśnie jej się „to” śniło.
Odnosiła wówczas wrażenie, że mała się nią bawi, że jej strach był dla niej
czymś satysfakcjonującym. A może Lea była przewrażliwiona?
Nie wiedziała, jak nastawiona była do niej Wiki, ale nie
potrafiła wymazać z pamięci żadnego szczegółu z dręczącego snu i to wywoływało
w niej lęk. Czuła niepokój, a jej nierównomierne bicie serca niepotrzebnie
upewniało ją, iż kłębiło się w niej mnóstwo obaw. Odnosiła wrażenie, że cały
ból, który znosiła dziewczynka nagle spadnie na nią.
***
Obdarzeni mocą postanowili, że nie wykorzystają swojego
wolnego czasu do końca. Woleli zacząć oswajać się ze swoją nadprzyrodzoną siła,
poznawać jej możliwości, ale też i ograniczenia. Być może była to zasługa
ciągle upominającej Rity lub dwójka pozostałych sama uświadomiła sobie, iż
każda zwłoka może przynieść niekoniecznie przyjemne skutki. Lea wraz z Ritą
poinformowały Ilię o swoich zamiarach, co Wiosna przyjęła z zadowoleniem, a
nawet uznaniem dla ich zapału. Mikołaj nie rezygnował z dołączenia do
dziewczyn, aczkolwiek nie szczędził nikomu uszczypliwych uwag. Uznał, że skoro,
chcąc, nie chcąc, tą moc posiadał, nie pozostanie bierny. Jednakże nikt nie
miał prawa niczego od niego oczekiwać. Bogini odbierała jego warunki obojętnie,
wręcz z lekceważeniem. Czy przewidywała jego przyszłe plany? Podejrzewała,
aczkolwiek wiedziała, że na razie lepiej milczeć?
Gracek wraz z Melą również mieli uczestniczyć na
treningach. Członkowie stwierdzili, iż powinni obserwować i być uważnymi tak
jak ćwiczący, ponieważ kiedyś ich wiedza może pomóc doskonalącej się trójce.
Kto wie czy tamci nie znajdą się w sytuacji, w której ów pomoc stanie się dla
nich niezbędna?
Siedzieli w nieznanym im pomieszczeniu. Było prawie puste,
gdyby nie kilka rozrzuconych na kamiennej posadzce twardych poduch o
prostokątnym kształcie. Nierówności ścian zostały zakryte beżowymi zasłonami.
Spod jednej przebijało się jasne światło. Sala nie należała do tych o małych
rozmiarach, lecz jej wygląd świadczył o tym, iż potrzebowała zagospodarowania.
Można by przypuszczać, że ktoś po prostu jeszcze jej nie urządził. Było w niej
ponuro, a i atmosfera nie zachęcała przebywających do uśmiechu. Pięcioro gości
czuło się niczym intruzi, jak gdyby pomieszczenie czekało na godniejszych
przybyszy.
- Na początku potrzebujecie skupienia. Myślę, że w tym
miejscu nie będzie problemu z koncentracją – oznajmiła Wiosna, prezentując
wymownie salę.
- Chyba nie będziemy medytować? – Ściągnęła brwi Rita.
Ilia pokręciła przecząco głową, jej rysy na moment się
wyostrzyły.
- Nie, ale będziecie musieli się nawzajem słyszeć –
wyjaśniła, lecz dla pozostałych jej słowa nadal były niezrozumiałe,
prawdopodobnie jeszcze bardziej niż na wstępie.
Większość spojrzała na nią, czekając na dalsze tłumaczenie.
Mikołaj siedział na jednej z poduch i opierając się plecami o ścianę, spoglądał
na Ilię. Bogini budziła w nim mieszane uczucia, choć ostatnio przeważała złość.
Odnosił wrażenie, iż Pora Roku coś dla niego szykowała, ale z pewnością nie
prezent, który by go uszczęśliwił. Zdawało mu się, iż teraz gdy przyprowadził
Leę, wykonał zadanie, będzie posiadał więcej praw, a jego zdanie stanie się
ważne. Tymczasem żadne z jego oczekiwać się nie spełniło, a i znaczył dla
Członków mniej niż przed wyruszeniem na misję. Wszystko to stało się za sprawą
Wiosny. Zawadzała mu. Nie pozwalała na swobodne działanie, ograniczała.
Była niczym chwast uszkadzający jego urodzajne pole planów.
On musiał go wyrwać.
Zniszczyć.
- Nie jestem w stanie nauczyć was wszystkiego. To zajęłoby
całe lata. Jako że jesteście grupą, długo zastanawiałam się, jakie umiejętności
dla was wybrać. W końcu zdecydowałam, że najpierw musicie znaleźć sposób
komunikacji. Nie mam tu oczywiście na myśli nowoczesnych urządzeń, a
przekazywanie myśli – zreasumowała bogini. Zmierzyła wzorkiem obecnych.
Gracek przybierał różne wyrazy twarzy. Być może rozmyślał
nad tym, czy zrobił dobrze, rezygnując z mocy, czy też nie. Mela zastanawiała
się nad czymś zupełnie innym, o czym świadczyły jej oczy utkwione w jednym
punkcie. Lea i Rita rozważały wartość zdolności, zaś Mikołaj pozostał obojętny.
- Wyobraźcie sobie scenę walki. Chcecie sobie przekazać
wiadomość, lecz nie może jej usłyszeć wróg. Zaznaczam, że każde z was jest
zajęte walką – powiedziała bogini.
Ze względu na brak odzewu ze strony słuchaczy, ciągnęła
dalej:
- Przekazywanie myśli jest proste. Wystarczy się skupić,
pomyśleć, co chcecie komuś przekazać i koniec. – Klasnęła w dłonie. – Osoba,
która ma odebrać wiadomość musi ją jak gdyby przyjąć. Na początku może wam to
sprawiać niewielkie trudności, ale z czasem zaczniecie to robić prawie
automatycznie. Najlepiej przyswoicie to sobie w praktyce – stwierdziła,
krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Możemy przekazywać sobie myśli wszędzie? – Zapytała Rita.
Ilia powoli kiwnęła głową, machając palcem wskazującym w
stronę dziewczyny.
- Dobre pytanie. Stu procentową pewność będziecie mieli
tylko wtedy, gdy znajdziecie się blisko siebie, oczywiście bez przesady, nie chodzi
mi o odległość równą kilku centymetrom. Po prostu, jeśli chodzi o kilkaset
kilometrów, mógłby być z tym problem. Wszystko zależy od tego, jak bardzo jest
ważna ta informacja, jak bardzo chcecie ją przekazać – odpowiedziała. –
Usiądźcie obok siebie – poprosiła. Jednak prośba ta skierowana była głównie do
Mikołaja, który jako jedyny, siedział daleko od reszty. Chłopak wstał ociężale
i zajął miejsce pomiędzy Ritą a Leą.
- Teraz po kolei spróbujcie przekazać wiadomości osobie
znajdującej się obok was – rozkazała Ilia.
- Czy ktoś oprócz nas będzie to słyszał? – Upewniała się
Lea.
- Nie, zaczynamy.
Jako pierwsza miała „odezwać się” Rita. Dziewczyna milczała
przez chwilę, po czym spojrzała pytająco na bruneta. Ten wzruszył ramionami i
pokręcił przecząco głową. Nic nie usłyszał.
- Przekaż mu to, co o nim myślisz. Taka wiadomość na pewno
by doszła – odezwała się Wiki.
Lea nie odwróciła się w jej stronę.
- Cicho bądź – skarciła ją.
- Ktoś tu sobie nie radzi z własnym charakterkiem – zaśmiał
się Ignis, choć ograniczył złośliwość do minimum.
- No weź, nie chcesz mu dopiec?! – Dziwiła się mała.
- Zamknijcie się obydwoje – burknęła Lea i zmieniła
miejsce. Nie pomyślała o tym, iż dziewczynka uczyni to wraz z nią.
- Przestańcie! – Zniecierpliwiła się Wiosna. – Mikołaj,
teraz ty.
„ Traktuje nas jak przedszkolaków.” – Chłopak skierował
informację do Lei.
Dziewczyna usłyszała szum. W głowie jak gdyby kłębiło się
mnóstwo głosów, które nakładały się na siebie. Brunetka musiała wyglądać na
niepewną, bo dobiegł ją głos Ili:
- Przyjmij.
Jak, skoro przez te odgłosy nie mogła się kupić?! Zerknęła
na mdłą, beżową zasłonę. Odniosła wrażenie, iż pod wpływem spokojnego materiału
dźwięki ucichły. Być może nudna, brzydka tkanina podziała na nie usypiająco?
„ Póki co, na wyższym poziomie nie jesteśmy” – stwierdziła
Lea i podzieliła się tą uwagą z Ignis. Przynajmniej tak jej się zdawało, lecz
brunet nie potwierdził, że takowa wiadomość do niego dotarła.
„ Słyszysz mnie?!” – Zirytowała się, aczkolwiek znów nie
otrzymywała odpowiedzi.
- No powiedz mu coś, co naprawdę o nim myślisz – nalegała
znudzona Wiki. Siedziała obok Lei po turecku i podpierała małymi dłońmi brodę.
Wyglądała jak gdyby od dawana nie używała grzebienia. Jednakże ów nieład na
głowie dodawała jej uroku. Lea z całych sił starała się ją ignorować, choć głos
małej drażnił jej uszy.
„ Zaczynasz mnie wkurzać” – Rzuciła, zdenerwowana obojętną
miną Mikołaja i wówczas znowu pojawiły się dziwne, nieprzyjemne szumy. Tym
razem dziewczyna nie zastanawiała się zbyt długo, co powinna teraz uczynić.
„ Czemu? Przecież nic nie robię.” – Usłyszała głos chłopaka.
- A nie mówiłam? – Zapiszczała Wiki, klaszcząc w dłonie.
Lea spojrzała na nią zdziwiona. Dopiero po chwili
uświadomiła sobie, że postąpiła według wskazówki dziewczyny.
- Raz ci się udało – przyznała chłodno. Nie umiała się
przekonać, co do Wiki. Nie mogła jeszcze dokładnie określić, jaki miała
charakter. Bała się, iż gdy stanie się dla niej miła, dziewczynka wykorzysta to
przeciwko niej. Nie mogła do tego dopuścić. Nie mogła pozwolić na to, aby Wiki
nią kierowała.
- Kto wysłał wiadomość? – Odezwała się Ilia.
Rękę podnieśli Lea i Mikołaj.
- A komu udało się odebrać? – Zapytała ponownie.
Odpowiedź była taka sama, jak po pierwszym pytaniu.
- Rita, spróbuj jeszcze raz. Skup się i przekaż komuś z
nas, to co naprawdę chciałabyś powiedzieć – poprosiła bogini.
Rudowłosa prychnęła w duchu. Czuła się taka… żałosna. Nie
umiała poradzić sobie z prostą rzeczą. Czy była aż tak słaba? Obiecała, że nie
będzie się nad sobą użalała. Już raz tak robiła i przypłaciła za to życiem.
Teraz chciała je odzyskać i zaplanować je tak, jak sobie wymarzyła. Do tego
potrzebowała siły. Koniec z oddawaniem się w ręce kapryśnego losu. Od dziś to
ona będzie decydowała o swoim życiu!
„ Trzeba się wziąć w garść” – przekazała. Zapomniała
dokładnie określić adresata, toteż informacja rozeszła się do wszystkich
posiadających w tym pomieszczeniu moc.
- Jeszcze będziecie to trenować. Żeby nie marnować czasu
możecie przesyłać sobie wiadomości przed snem, zamiast informować o zbiórkach w
tradycyjny sposób, powiadomić się inaczej itp. Pamiętajcie o tym, że mamy
niedużo czasu, nie możemy go nawet dokładnie określić, także im więcej
będziecie ćwiczyć sami, tym więcej uda mi się was nauczyć – wyjaśniła Pora
Roku. – Teraz czas na inną formę ćwiczeń.
Ilia nakazała, aby Lea zakryła oczy chustą, a Mikołaj ustał
obok niej. Rita miała stanąć z dala od nich. Trening polegał na tym, by Ignis
poruszał się obok brunetki, a ta za pomocą wskazówek Rity przekazywanych przy
użyciu nowej umiejętności, uderzać tak, by nie trafić w Mikołaja. Wydawałoby
się, że to banalnie proste, gdyby chłopak nie kręcił się na tyle zwinnie i
cicho, iż Lea nie potrafiła określić jego położenia.
„ Jest za tobą, odwróć się delikatnie lewo.” –
Dobiegł ją głos Rity. Nawet nie zauważyła, że bez problemu potwierdziła
przyjęcie informacji. Może rzeczywiście to nie było takie trudne?
Posłuchała rudowłosej. Wzięła rozmach i uderzyła w
powietrze.
- Dobrze – pochwaliła Ilia. – Teraz niech Mikołaj będzie w
ruchu. Ty, Rito, będziesz musiała ciągle informować Leę o zmianach.
„ Jest przed tobą.”
„ Schylił się. Obróć się w prawo, bo w każdej chwili może
się podnieść i… Nie, czekaj, zostań w tej samej pozycji.”
Lea posłusznie wsłuchiwała się w porady zielonookiej i
bezbłędnie wykorzystywała je praktyce. Rita była z siebie zadowolona. Jednak
się jej udało.
- Po co słuchasz tego przemądrzałego rudzielca? – Zapytała
z niesmakiem Wiki.
Lea nie mogła jej zobaczyć, ale po źródle dźwięku
wnioskowała, że dziewczynka stała po jej lewej stronie.
- Cicho bądź! – Syknęła.
„Uderz.”
Lea przygotowała się do wykonania czynności i…
„ Stój!”
Jej ręka zatrzymała się tuż przed czubkiem nosa chłopaka.
- No, no. Prawie wygrałem – podsumował to posunięcie.
„ Odwróć się.”
- W lewo.
Lea zrobiła ruch we wskazanym kierunku.
„ Co ty robisz?! Powiedziałam: odwróć się, a nie: przekręć
się w lewą stronę.”
Dziewczyna zatrzymała się nieco zdumiona. Jak to? Przecież
wyraźnie usłyszała: w lewo. Niech następnym razem zastanowi się, co mówi!
- Teraz w prawą.
Zaraz, zaraz. To nie był głos Rity! To… Wiki! Wstrętna
kłamczucha! Lea chciała na nią nakrzyczeć, ale się opamiętała. Nie byłby to
najodpowiedniejszy moment. Odetchnęła. Musiała być skupiona.
„ Mikołaj obraca się razem z tobą, na razie czekaj.”
Dziewczyna zatrzymała się. Jeszcze raz spróbowała
zlokalizować położenie bruneta. Niestety, jej każda próba kończyła się porażką.
Jak on to robił?
„ Jak będzie odpowiedni moment, odwrócisz się i uderzysz.
Powiem ci kiedy.”
Lea czekała, ale nie otrzymywała żadnych wskazówek. Trochę
się niecierpliwiła. Czuła się zagrożona, gdy nie wiedziała, jak blisko niej
znajdował się Ignis.
„Trochę w prawo.”
- Nie, jednak stój.
„ No co ty?! Słuchasz mnie?! Rusz się!”
Lea zacisnęła pięść. Znów się pomyliła, lecz nic nie mogła
na to poradzić. Momentami zlewały jej się głosy. Potrzebowała większej
koncentracji, aczkolwiek obecność Wiki bardzo ją rozpraszała. Czasem czuła jej
bliskość, co powodowało, że myliła ją z Mikołajem. Wtedy musiała powstrzymywać
niekontrolowaną chęć działania bez rozkazu Rity.
„Teraz w lewo.”
„Nie tak bardzo.”
-Wróć do poprzedniej pozycji.
„Nie, nie, nie! Słuchaj mnie. W lewo!”
- No, obróć się bardziej.
-Jeszcze!
Niech ta Wiki się zamknie! Lea coś usłyszała, ale odgłosy
były zbyt ciche, by je zrozumieć.
„ Mówiłaś coś, Rita?”
„ Tak, przygotuj się.”
- Uważaj.
„ Jeszcze chwila.”
- Już!
Wszystkie nakazy zostały przekazane tak szybko, że Lea bez
namysłu uderzyła. Trach! Poczuła coś twardego. Zabolała ją ręka.
- Au, następnym razem nie robię za worek treningowy. O mało
nie rozkwasiłaś mi nosa! – Skarżył się Mikołaj.
Brunetka zdjęła z opaskę oczu. Przez chwilę przyzwyczajała
się do światła. Potem ujrzała przed sobą Ignis, trzymającego się za policzek.
- Jesteś, aż tak niecierpliwa, że nie mogłaś zaczekać na
moje pozwolenie? – Zaatakowała ją Rita.
- Nie moja wina – wymamrotała Lea, patrząc z wyrzutem na
Wiki.
Mała również się jej przyglądała. Ku wściekłości brunetki –
bez krzty skruchy.
- Na dzisiaj koniec – westchnęła Ilia. – Możecie iść.
Lea odetchnęła, po czym wyszła jako pierwsza. Po tym
treningu dostrzegła słodki smak wolnych dni, które zakończyły się na jej własne
życzenie.
- Idziemy na spacer? – Dopytywała radośnie Wiki jakby nie
zauważyła niechęci Lei oraz jej irytacji.
***
Brunetka uznała wyjście za idealny pomysł. Miała szansę na
spokojne przemyślenie wielu spraw, ponieważ Wiki, jako że pierwszy raz była na
dworze, zachwycała się każdą napotkaną rzeczą. Często przystawała, żeby
przyjrzeć się czemuś dokładniej. Tymczasem Lea przyspieszała kroku i dzięki
temu sposobowi zostawała całkiem sama. Samotność była dla niej niczym wyzwolenie.
Nigdy nie przypuszczała, iż można tęsknić z takim uczuciem. Teraz przekonała
się, o tym na własnej skórze. A cisza… Cisza była jeszcze piękniejsza…
Pogoda miała prawdopodobnie problem z wyborem ubrania. Od
samego rana zmieniała stroje od barwnych sukienek aż po bure szale.
Najwidoczniej uznawała, że w każdej kreacji było jej nie do twarzy. Nie
słuchała pochwał na temat swojego wyglądu. A przecież tyle razy wspominano, że
w słonecznych barwach wyglądała najkorzystniej. I gdyby dodała do tego teraz
swoją błękitną chustę! W takim połączeniu, bez obecności ozdób w postaci chmur,
była olśniewająca. Lecz ona pokręciła przecząco głową i z powodu bezradności z
jej modrych oczu trysnęły obfite łzy.
Lea spochmurniała, gdy poczuła na nosie zimne krople.
Dobrze było odetchnąć świeżym powietrzem, być z dala od Członków Rady…
Spojrzała na niebo. Nie zapowiadało się na mocną ulewę, toteż postanowiła
przeczekać mżawkę w lesie.
Usiadła pod jednym z drzew. Po chwili dołączyła do niej
Wiki, lecz była tak zmęczona, iż zasnęła oparta na ramieniu Lei. Brunetka z
trudem powstrzymywała się przed tym, by się od niej nie odsunąć. Zdawała sobie
sprawę, że wówczas mała zapewne by się obudziła, a byłaby to ostatnia rzecz,
której w tej chwili pragnęła. Niewinny wyraz twarzy blondynki doprowadzał ją do
furii. Jak można mieć w sobie tyle przebiegłości?
Dziewczyna rozmyślała nad umiejętnością, której dziś
nauczyła ją Ilia. Czy rzeczywiście była tak bardzo przydatna? Nie mogła tego
tak łatwo ocenić, bo kto wie jakie trudności czekały na grupę Rady? Na swojej
drodze mogli spotkać wiele przeszkód lub zaledwie kilka. Wszystko zależało od
tego, z kim będą musieli się zmierzyć, czy będą dobrze przygotowani… Leę
ciekawiło, jakie inne zdolności przyswoją. Miała cichą nadzieję, że te kolejne
przewyższą poziomem aktualną umiejętność. Ta wydawała się potrzebna, ale mało
zjawiskowa. Brunetka liczyła na coś zaskakującego.
Ponadto pomyślała, że warto by było zasugerować lekcje
walki. Przydałaby się nauka posługiwania mieczem, jak i pistoletem. Warta uwagi
byłaby też samoobrona. W końcu wróg nie był znany. Niewiadomo, jaką bronią
dysponował, z jakich czasów pochodził. Poza tym znajdowali się w takim świecie,
w którym każda sztuka walki w pewnym stopniu by się przydawała.
Lea zastanawiała się, kiedy Członkowie Rady znów wyślą
grupę do znalezienia kolejnego sojusznika. Minęło już trochę czasu odkąd
odwiedzili Sininen. A podobno tak się spieszyli! Powoli zaczynała rozumieć
drwiny Mikołaja.
Przestawało padać. Pogoda nie zakończyła rozpaczać, ale
miała dość płakania. Teraz zakrywała opuchniętą od łez twarz szarymi chmurami.
Oddychała głęboko, by uspokoić dygoczące ciało. Czyniła to głośno, prawie
świszczała. Jej podmuch docierał aż pomiędzy liście drzew.
Zrobiło się chłodno, dlatego Lea szczelniej okryła się cienkim
sweterkiem. Stwierdziła, że pora już wracać. Nie chciała marznąć ani też błąkać
się po ciemku. Wolała uniknąć niespodzianek. Szturchnęła Wiki w ramię.
Dziewczynka ziewnęła, mlasnęła, po czym ponownie zamknęła oczy. Brunetka
wzruszyła ramionami. Nie, to nie. Nic na siłę. Karciła się w duchu, że cieszyła
ją senność Wiki. Jeszcze wszystko zapeszy, nim zdąży się tym szczęściem napoić!
Wstała sama nieco niechętnie. Choć las nie różnił się
niczym od innych zalesionych terenów, było tu całkiem przyjemnie. Starała się
zachowywać możliwie cicho. Trzask! Ustała na suchą gałąź. Niech to diabli!
Dlaczego im bardziej człowiek się stara, tym gorzej mu wychodzi?
Szła, nucąc melodię wymyślaną na poczekaniu. Otarła się o
złamaną gałąź. Na jej spodniach została ciemna plama. Pochyliła się, aby ją
zetrzeć, lecz efekt okazał się zupełnie inny, zdecydowanie
niesatysfakcjonujący. Chciała iść dalej, ale na niewielkim wzniesieniu ujrzała
poruszający się punkcik.
To chyba jakiś pies, pomyślała.
Przyjrzała się uważniej. Albo… Zmrużyła oczy. Albo wilk!
Poczuła się jakby ktoś uderzył ją w brzuch. Bezszelestnie
podbiegła do najbliższego drzewa. Przylgnęła do jego pnia, chcąc niczym
kameleon stać się niewidoczna. Oddychała szybko i płytko. Obawiała się, że
każdy głębszy wdech mógłby być na tyle głośny, by przykuć uwagę zwierzęcia.
Przypomniał jej się sen. Identyczna sceneria, identyczny wróg. Tyle, że Lea
zamieniła się rolą z Wiki, która aktualnie smacznie chrapała pod jakimś
krzakiem. Lea z trudem hamowała łzy. Bała się – to było najprostsze, a
jednocześnie najtrafniejsze określenie. Bać się – mieściły się w tym wszystkie
uczucia, przez które dziewczyna miała ochotę zemdleć. Zamknęła oczy, wyobrażała
sobie ból, którego za chwilę miała doznać. To ją właśnie czekało. Cierpienie
wiążące się z atakiem bestii. Szanse na ucieczkę wynosiły zero. Nie wierzyła,
że zdołałaby wyjść z tego cało.
Delikatnie wychyliła głowę. Zwierzę znajdowało się teraz
znacznie bliżej. Rozgarniało łapami ściółkę, wąchało podłoże, innym razem
węszyło w powietrzu.
Musiał trafić na mój ślad – przebiegło Lei przez głowę.
Gdy wilk znalazł się po lewej stronie drzewa, dziewczyna
cicho przemknęła na prawą. Prześladowca zatrzymał się. Zaczął się skradać do
jej poprzedniego ukrycia. I wtedy Lea rzuciła się biegiem w przeciwnym
kierunku. Biegła na oślep. Nie musiała się odwracać. Wiedziała, że zwierzę
podążało za nią. Słyszała, jak gałęzie chrzęszczą pod jego łapami.
Zaślepiona przerażeniem nie patrzyła pod nogi. Obraz
rozmazywał się tworząc jedną, wielką, kolorową plamę. Zderzenia z drzewami
unikała w ostatniej chwili. Nie miała pojęcia, jakim cudem utrzymywała jeszcze
równowagę. Zdawało jej się, że posiadała serce w każdej części ciała. Wszystko
w jej wnętrzu dudniło i łomotało. Miała ochotę wypluć palące płuca.
Coś szarpnęło ją za rozdartą nogawkę od spodni. Upadła,
wrzeszcząc. Złapała leżący niedaleko kij i obróciła się, z rozmachem uderzając
zwierzę w głowę. Wilk zawarczał. Potrząsnął łbem. Przeskoczył przez nią, a
następnie zaczął wokół niej krążyć. Gdy znalazł się po jej prawej stronie, Lea
usiłowała znów go uderzyć, lecz bestia zagryzła kij. Drżała. W każdej chwili
mógł szarpnąć gałąź. Był silniejszy. Bez wątpienia zabiłby ją za pomocą jednego
ruchu. Delikatnie poluźniła ucisk. Wilk ponownie zawarczał. Był gotowy do
ataku, ale ona okazała się szybsza. W jednej sekundzie wznowiła silny uścisk,
przewróciła zwierzę na plecy. Zacisnęła kij na jego gardle. Bestia charczała,
drapała pazurami. Rozdzierała jej skórę. Lea płakała z bólu. Zaciskała zęby.
Albo ona, albo on. Teraz nie mogła przegrać! Trzymała gałąź coraz słabiej, ale
jej przeciwnik również opadał z sił. Gdy brunetka dostrzegła, iż wilk traci
przytomność, puściła badyl i zaczęła uciekać. Nie dałaby rady zabić go jedynie
za pomocą patyka, lecz zdobyła dużą przewagę. Zwierzę będzie musiało się trochę
pozbierać. Międzyczasie ona znajdzie się już w bezpiecznym miejscu.
Rany piekły ją okropnie. Nie potrafiła wyzbyć się wrażenia,
iż ktoś nadal rozdzierał jej skórę. Nie miała już siły biec, jednak nadmiar
adrenaliny nie pozwalał jej się zatrzymać.
Łup!
Poślizgnęła się na mokrych liściach i z hukiem wpadła w
małe zagłębienie. Przy okazji wleciała na kolący krzew, który przysporzył jej
dodatkową porcję bólu. Nie mogła wstać. Kleiła się od brudu. Rany zostały
zasklepione przez liście i grudki ziemi. Prawie się podniosła, gdy coś
zasłoniło jej usta. Chciała to uderzyć, lecz została unieruchomiona. Odwróciła
delikatnie głowę. Poraził ją piwny kolor oczu.
- Na cztery wstajesz i uciekasz – usłyszała głęboki głos.
Chciała zapytać, czemu, lecz po chwili ujrzała
zmierzającego w ich kierunku wilka. Zabiegi Lei wcale go nie skrzywdziły, nie
osłabiły. Poczuła, że zbiera jej się na wymioty. Wkładała dużo wysiłku nawet w
utrzymywanie głowy w pionie.
- Raz…
Chłopak mocniej przycisnął dziewczynę.
- Dwa…
Powoli przesuwał ją za siebie, nie spuszczając z oczu bestii.
Lea wątpiła w to, czy uda się jej wstać.
- Trzy…
Dziewczyna wzięła głęboki wdech.
- Cztery!
Nieznajomy odepchnął brunetkę i rzucił się na przeciwnika.
Wcześniejsze obawy Lei stały się niepotrzebne, gdyż nogi poniosły ją niemalże
same. Dziewczyna odwróciła się i za sobą zobaczyła turlające się po ziemi
ciała. Wiedziała, że nie powinna zostawiać tam chłopaka samego. Ale, w czym on
by mu pomogła, skoro sama ledwie była zdolna do wykonania ruchu?!
Poza tym sam się o to prosił, ona nie była niczemu winna.
Przecież tylko by mu przeszkadzała… Poradzi sobie. W innym przypadku nie
podejmowałby się takiego wyznania.
To naprawdę nie była jej winna!
***
Upadła niedaleko siedziby. Wierzyła, że ktoś w końcu
wyjdzie jej szukać i zobaczy ją tu leżącą. Piekły ją rozcięcia i zadrapania,
promieniowały stłuczone kończyny. Nie umiała się cieszyć z tego, iż udało jej
się uciec. Niewyobrażalny ból doprowadzał do histerii, popadnięcia w chory
stan. Pragnęła, by ktoś w tej chwili wbił nóż w jej serce. Żałowała, że nie
miała siły na to, żeby się zabić. Nawet zwykłe wciągnięcie powietrza, którego
teraz ogromnie potrzebowała, sprawiało, że milion ostrzy wbijało się w jej klatkę
piersiową. Ułożyła się na wznak.
Coś zaszeleściło w jej kieszeni. Włożyła tam rękę.
Wyciągnęła pomiętą kopertę. Skąd ona się tam wzięła?
Otworzyła ją drżącymi dłońmi. Leżąc z policzkiem
przytkniętym do ziemi, zaczęła czytać:
Droga Leo!
Wybacz, że wcale się z Tobą nie kontaktowałem. Po ostatniej
wyprawy musiałem nabrać sił i wszystko przemyśleć. Poza tym nie wiedziałem,
dokąd się przeniosłaś. Nie mogłem przekazać tego listu osobiście, ponieważ nie
chciałem natknąć się na Mikołaja. Mam nadzieję, że ten cały Ignis nie
przewrócił Ci w głowie i nadal chcesz ze mną współpracować.
A teraz tak mniej chaotycznie. Wiem, że należysz do
Członków Rady. Jednak liczę na to, iż to tylko przykrywka. Pamiętasz, co Ci o
nich mówiłem, prawda? Nie ufaj im! Jeśli chcesz znów zamieszkać u mnie i być po
mojej stronie, wystarczy, że oddzielisz swoją duszę od ciała. To nie jest
trudne. Już kiedyś to zrobiłaś. Na pewno Ci się uda. Musisz to jednak
uczynić dyskretnie, aby Twoi obecni „przyjaciele” niczego nie podejrzewali.
Wiesz, gdzie mnie szukać. Czekam.
Maksymilian
Lea zmięła list. Po chwili otoczyła ją błoga ciemność i
dziewczyna nareszcie poczuła ulgę.
Ładnie wygląda (chociaż jak coś jest niebieskie, to u mnie od razu wskakuje do tej kategorii ^ ^ ).
OdpowiedzUsuńI jeszcze jest ten śliczny nagłówek ;)
Za chwilkę zmienię link u siebie.
Pozdrawiam :)
Cieszę się, że trafiłam w Twój gust, choć szablon na początku nie miał być niebieski. :)
UsuńA w nagłówku się zakochałam i nie mogłam się powstrzymać. :)
Pozdrawiam.
Witaj na blogspocie. Widzę, że tutaj szablon działa. Przydałoby się tylko rozjaśnić czcionkę w komentarzach, bo za nic nie da się przeczytać.
OdpowiedzUsuńBlog tak naprawdę jeszcze nie jest do końca dopracowany. Zależało mi na tym, żeby mieć jako taki wygląd i móc już tutaj publikować nowe rozdziały. :)
UsuńJeeeej.! Łaaał, szablon. Nie wiem sama, czy w ślad za tobą nie pójść.. Hmm...
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńWitaj ;) W sumie dobrze cie rozumiem. widzę, ze zostawiłaś to powiadomienie na obu moich opowiadaniach. Jeżeli będziesz w stanie nadrobić All we wanted i czytać Requiem, to z chęcią ja również nadrobię rozdziały u ciebie, tylko będziesz musiała dać mi chwilę czasu, bo jest tego aż 19 i nie wykluczam że skończę dopiero po zakończeniu roku szkolnego. Thalia też człowiek i oceny poprawić musi ;D Z tego co widzę, piszesz długie notki, co mnie jak najbardziej cieszy. Na razie mogę cie pochwalić tylko za wyglądu bloga. Jest estetycznie i przyjemnie, a to najważniejsze.
OdpowiedzUsuńZgadzasz sie na ten układ?
Całuski! ;**
[all-we-wanted]
[requiem-to-the-love]